COMENIUS
PROJECT Projekt dotyczący środowiska
naturalnego, przyjęty przez liceum A Pinguela, będzie
prowadzony przez trzy lata; zostanie on zrealizowany co najmniej z Polską
i Włochami, choć w drugim roku nie wykluczamy możliwości
włączenia weń kolejnego kraju. Jako że tematem
projektu jest środowisko naturalne, będziemy badać te
aspekty naszego życia, które w jakiś sposób, w większym
lub mniejszym stopniu, zależą od sposobu, w jaki traktujemy
środowisko. W tym projekcie A Pinguela będzie szkołą koordynującą; pierwszym naszym działaniem było uzgodnienie tematów i terminów, dlatego właśnie spotkaliśmy się w Szkole polskiej, w Katowicach, w dniach 6-13 września, gdzie w gronie Uczniów i Nauczycieli ustaliliśmy czym będziemy zajmować się w pierwszym roku trwania projektu, w jaki sposób i kiedy. Poza tym Szkoła polska zapoznała nas z najważniejszymi w regionie zakładami związanymi ze środowiskiem, oraz z przyrodą tej części kraju. Poniżej opisujemy najważniejsze
wydarzenia każdego dnia.
Dzień
6.9. przybycie do Katowic, 7.9. zwiedzanie kopalni soli w Wieliczce. Dnia 6. września o piątej
rano umówiony samochód zawiózł nas na lotnisko Barajas w
Madrycie, tam – po ponad trzech godzinach oczekiwania – przeszliśmy
niezbędne kontrole i o 13.40 wsiedliśmy do samolotu, którym
dolecieliśmy do Frankfurtu, gdzie w wielkim pośpiechu musieliśmy
przebiec przez sporą część tego jednego z największych
na świecie lotnisk, aby zdążyć na samolot, którym
mieliśmy się dostać do Katowic w Polsce. Lot minął
spokojnie, bez problemów i opóźnień; około 19.00 byliśmy
u celu, na lotnisku, które wydawało się zabawką w porównaniu
z Barajas i Frankfurtem. Na lotnisku czekał na nas Tony Salamon, który
zawiózł mnie do hotelu Silesia (w centrum Katowic), a Pabla wraz z
jednym z przyjmujących go uczniów, do domu; mówię „z
jednym z uczniów”, ponieważ chciało gościć go
kilku, w końcu był trzy dni w domu ucznia i cztery u jednej z
uczennic. W hotelu Silesia oczekiwały nas nasze włoskie koleżanki,
Grazia i Matilde. Ten pierwszy dzień był bardzo zabawny,
ponieważ niewielu Polaków mówi po angielsku, czy w jakimś
innym języku wyłączając rosyjski, dlatego w
restauracji przeszliśmy naszą pierwszą próbę ogniową
- kelnerki mówiły tylko po polsku, a my znaliśmy po nie więcej
niż sześć czy siedem polskich słów, do tego tych
samych. Kelnerki okazały nam dużo cierpliwości, ponieważ
zamawialiśmy jedzenie za pośrednictwem wykonywanych przez
Matilde rysunków; wreszcie przyniosły nam coś, czego nie zamówiliśmy,
co jednak okazało się pyszne, ponieważ polska kuchnia
jest bardzo smaczna. Wypiliśmy kawę i o dziewiątej poszliśmy
do hotelu – byliśmy bardzo zmęczeni, a na drugi dzień
zaczynało się zwiedzanie i praca. 7. września o dziewiątej
byliśmy w szkole, gdzie zostaliśmy powitani przez Panią
Dyrektor, nauczycielkę biologii, nauczycielkę języka włoskiego,
która była tłumaczką dla Włoszek, nauczycielkę
hiszpańskiego tłumaczącą dla nas, trzech uczniów
reprezentujących polskich uczniów, i Tony’ego Salamona,
odpowiedzialnego za projekt Comenius w Polsce. Dwie tłumaczki okazały
się niezbędne podczas naszej wizyty, ponieważ w większości
odwiedzanych przez nas miejsc przewodnicy mówili po polsku i kiedy
chcieliśmy zadać jakieś pytanie, gdyby nie owe
nauczycielki, za pomocą jedynie angielskiego, nigdzie byśmy
nie doszli, ponieważ – jak już mówiliśmy – w Polsce
spora część ludności mówi jedynie po polsku. Po dokonaniu prezentacji wyruszyliśmy w stronę Krakowa; wcześniej jednak zatrzymaliśmy się w Wieliczce, kopalni soli umieszczonej na liście Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. Powstała w XIII w.; Polacy odnowili ją, umieszczając niezbędne elementy, aby tysiące ludzi mogły zejść po ponad 600 schodach na głębokość 140 metrów (w niektórych miejscach chodniki znajdują się na głębokości 300 metrów). W czasie zwiedzania przewodnik - którego trzeba zamówić wcześniej – schodzi z nami, abyśmy się nie zgubili i aby nic nam się nie stało, równocześnie szczegółowo wszystko objaśniając. Mówił, jak uzyskiwano sól wewnątrz kopalni, a nawet, że wypływającą na powierzchnię słoną wodę, miejscowa ludność podgrzewała i odparowywała, i w ten sposób otrzymywano sól. Tu, na głębokości ponad 120 metrów znajduje się zapewne najniżej na świecie położony kościół, z salą o powierzchni ponad 500 metrów kwadratowych, z wieloma wyrzeźbionymi w ścianach postaciami; te wizerunki są czasem dość kłopotliwe, ponieważ ze względu na panującą tam wilgotność stalaktyty rosną ok. 2 cm na miesiąc, dlatego bardzo często rzeźby trzeba czyścić, inaczej się zawalą. Po obejrzeniu systemu służącego do wydobywania minerału i urządzeń transportujących solankę, doszliśmy do ogromnej sali, w której – jak nam powiedziano – odbywają się festiwale muzyczne i różne obchody, ponieważ wymiary tej sali zapewniają jej akustykę wyjątkowo sprzyjającą słuchaniu muzyki. W końcu, po jakichś dwóch godzinach schodzenia po schodach i oglądaniu kamór i pracujących tam urządzeń, znaleźliśmy się w kawiarni, gdzie prawie każdy coś je lub pije, ponieważ jest to miejsce, gdzie oczekuje się na windy, które wywożą ludzi na powierzchnię (można również wyjść pieszo, ale – jak twierdzi przewodnik – prawie nikt tego nie robi). Po wypiciu kawy w „być może” najgłębiej na świecie położonej kawiarni wyjechaliśmy na górę w bardzo wąskiej windzie (windy są wielopoziomowe – każdy poziom ma dwa metry długości i 70 cm szerokości, na każdym mieści się trzynaście osób); po kilku minutach w kompletnych ciemnościach wychodzi się na powierzchnię, gdzie tego dnia pięknie świeciło słońce, co było jeszcze przyjemniejsze po spędzeniu dość długiego czasu głęboko pod ziemią. (NAPRAWDĘ NIEZWYKŁY JEST SPOSÓB ZARZĄDZANIA I WYKORZYSTANIA ZAMKNIĘTEJ KOPALNI, KTÓRA W INNYCH MIEJSCACH BYŁABY ZAPEWNE OPUSZCZONA; TU JĄ ODRESTAUROWANO I PRZYSTOSOWANO DO ZWIEDZANIA, WIELE JEST TEŻ OSÓB, KTÓRE Z NIEJ ŻYJĄ, Z KOPALNI, KTÓRĄ INACZEJ W BARDZO KRÓTKIM CZASIE ZNISZCZYŁYBY WILGOĆ I SÓL. JEST TO PRZYKŁAD WYKORZYSTANIA CZEGOŚ JUŻ NIEPOTRZEBNEGO, CO JEDNAK OŻYWIA CAŁE MIASTO I JEGO OKOLICE.) Druga część dnia. Wizyta w Krakowie.
Dzień
8.9., wizyta w rezerwacie Łężczok, lesie w Raciborzu. Racibórz jest starsym miastem śląskim i siedzibą powiatu, zajmuje powierzchnię 75 km kwadratowych i ma około 65 000 mieszkańców. Obecnie Racibórz jest pierwszym miastem w Polsce, a możliwe że także jedynym w Europie, które zarządza środowiskiem naturalnym zgodnie ze standardem ISO 140001 (który można streścić hasłem „patrz, podziwiaj, zazdrość i ucz się”). Do gminy należy około 408 hektarów, z majestatycznym lasem, w którym cystersi utworzyli stawy, gdzie hodowano ryby; obecnie miejscowa ludność nadal się tym zajmuje. W lesie Łężczok znajdujemy 150 gatunków ptaków, z których ponad 90 lęgnie się w samym lesie i nad stawami. Poza tym występują tam 423 gatunki roślin, z których 20% to gatunki rzadko występujące w pozostałej części Polski. Najbardziej reprezentatywne gatunki flory to: Ulmus scabra, Quercus petraea, Fagus sylvatica, Carpinus betulus, Populus tremula, Corylus avellana, Acer pseudoplatanus, Betula pendula, Tilia platyphillus, Nymphea alba, Trapa natans, Adrovanda vesiculosa (w kształcie dzwonka, w który łapie pływające owady), Laetiporus sulfureus i Polyporus sulfureus, ten grzyb szczególnie się mnoży (widzieliśmy tam okazy Quercus petraea zaatakowane przez ten grzyb; znajdują się zawsze przy ścieżce, wydaje się, że w głębi lasu nie występują), niszcząc wiekowe dęby. W rezerwacie objaśniono nam relacje istniejące między zwierzętami i roślinami, jak i kruchość zagrożonego obecnie ekosystemu, zwłaszcza po wielkiej powodzi, która miała miejsce w 1995 roku i po której nie przyszedł on nadal do siebie, a dęby są od tego czasu atakowane przez wspomniany wyżej grzyb (laetiporus sulfureus), który w ciągu czterech lub pięciu lat je zabija. W lesie wykonaliśmy badania przygotowane przez polską nauczycielkę biologii, dotyczyły one dominujących gatunków, pokrycia terenu, oraz typów, częstości występowania i wysokości różnych drzew i krzewów. Wizyta w rezerwacie była bardzo interesująca,
także dlatego, że tam zrodził się pomysł
przygotowania kampanii badawczej i ochrony tego miejsca (już jest
ono chronione, jednak bardziej na poziomie administracyjnym, a nie
rzeczywistym). Dzień 9.9., Wizyta w Instytucie Terenów Uprzemysłowionych w Katowicach. Przed piętnastoma laty Śląsk
był najbardziej zanieczyszczonym regionem Europy; było to
efektem istniejącego tu przemysłu, zakładów było
wiele, ale nie były one nowoczesne, bardzo zanieczyszczały
środowisko i nie przynosiły dochodu. Były to głównie
zakłady hutnicze i kopalnie węgla kamiennego (w tym regionie
bardzo powszechne, nawet dziś w samym mieście Katowice
znajduje się kopalnia). Efektem istnienia tu przemysłu było
zanieczyszczenie ziemi metalami ciężkimi, zwłaszcza
cynkiem, ołowiem, rtęcią, kadmem i niklem. Kolejnym
problemem było także zanieczyszczenie wód podziemnych
metalami ciężkimi. W 1972 roku utworzono ten instytut
pod patronatem Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), która ufundowała
stypendia badawcze i narzędzia niezbędne do wykonania różnych
badań dotyczących wpływu człowieka na ziemię i
wodę. Centrum zatrudnia dziś 80 naukowców (specjalistów inżynierii
środowiska, zarządzania zasobami naturalnymi, matematyki i
informatyki) i 20 pracowników administracyjnych. Poza działalnością
kontrolującą, instytut posiada też 4 stacje obserwacyjne
– jedna znajduje się w samym instytucie, druga w górach, gdzie
bada się wpływ przemysłu węglowego oraz administrację
terenu. Badana jest również gospodarka leśna. Instytut
dysponuje w chwili obecnej czterema stacjami badawczymi. Badania i obserwacje zanieczyszczeń metalami ciężkimi prowadzone są we współpracy z organizacjami i uniwersytetami z całego świata. Z funduszy Unii Europejskiej realizowany jest projekt, obecnie piąty (we współpracy z 12 innymi projektami, wszystkie związane z terenami poprzemysłowymi), a wkrótce rozpoczęty zostanie szósty. Także Amerykanie mają swój wkład w badania i rozwiązania oczyszczenia terenu i jego przyszłego zagospodarowania. Proces oczyszczania gleby jest długi i kosztowny; biorąc pod uwagę zwłaszcza ryzyko, na jakie narażeni są konsumenci, stosowana jest fitoremediacja (używane są tu rośliny pochłaniające metale ciężkie; ten system jest tańszy, ale bardziej długotrwały). Wśród najczęściej stosowanych roślin można wymienić: Helianthus tuberosus, Armoracia lapathifolia, Poa pratensis, Festuca rubra, Salix vimialix (pochłania zarówno rtęć, jak i bakterie Pseudomanoas), Zea mays, etc. Realizowane w Instytucie Terenów Poprzemysłowych w Katowicach projekty, stanowiące część wspomnianego piątego projektu, można podzielić na: program regeneracji terenów zdegenerowanych, program zarządzania odpadkami, jakość wód podziemnych i powierzchniowych (to program edukacyjny), zarządzanie wodą na terenach przemysłowych, zanieczyszczenie powietrza i jego oczyszczanie, ocena wydajności stosowania roślin w procesie eliminowania metali z gleby, analiza ryzyka dla zdrowia człowieka i ustalenie maksymalnej ilości metali w glebie, kampanie informacyjne, cykle warsztatów i seminariów dla nauczycieli, cykle warsztatów i seminariów dla młodzieży; organizuje się także konkursy, w których nagradzane są najlepsze pomysły chronienia środowiska. Polska podpisała konwencję
z Rio i zgodnie z nią w 23 polskich parkach narodowych bioróżnorodność
nie jest we właściwy sposób chroniona, stąd w Polsce mówi
się o wielu gatunkach zagrożonych (to te gatunki, które od
jakiegoś już czasu nie są spotykane, co jednak nie
oznacza, że już nie występują); można uznać,
że zagrożone są: 57 gatunków sinic, 430 gatunków grzybów,
1960 gatunków roślin naczyniowych, 355 gatunków kręgowców i
około 3000 gatunków bezkręgowców. Ma to miejsce mimo iż
w Polsce 19% kraju jest chronione, a jeśli dodamy do tego otaczające
je tereny, będzie to 32% terytorium kraju, co znacznie przewyższa
procent terenów o podobnym statusie w wielu krajach Europy Zachodniej i
Południowej. Kontrastuje to ze Śląskiem, gdzie nie więcej
niż 1% powierzchni to tereny chronione (to znaczy, że teren
Śląska, choć jest najbardziej zanieczyszczoną częścią
kraju, nie jest w wystarczającym stopniu chroniony). Jeśli
skupimy się na całości Polski, zobaczymy, że części
kraju najwyżej cenione, jeśli chodzi o ich walory naturalne, są
chronione w ramach 22 parków narodowych zajmujących razem 297 000
hektarów. Sześć z tych parków – Babiogórski, Białowieski,
Bieszczadzki, Karkonoski, Słowiński i Tatrzański – są
uznawane za rezerwaty biosfery; jeden, Białowieski, jest częścią
Światowego Dziedzictwa Ludzkości, a dwa – Biebrzański i
Słowiński – znajdują się pod opieką międzynarodowej
konwencji z Ramsar, dotyczącej ochrony obszarów wodnych i
bagiennych. Poza tym w Polsce jest dziewięćdziesiąt parków
krajobrazowych i ponad tysiąc rezerwatów przyrody, gdzie chronione
są naturalne warunki życia zwierząt. Wszystkie parki są
otwarte dla turystów i są odwiedzane przez 10 milionów osób
rocznie. Jeśli chodzi o bioróżnorodność flory, można powiedzieć, że obecnie występująca w Polsce flora jest wynikiem zmian klimatycznych i działalności gatunków w erze polodowcowej. Składa się na nią ponad 2300 gatunków roślin naczyniowych, 600 odmian mchów, 250 paprotników i 1600 porostów. Ze względu na swe walory
botaniczne znane są bagna przy rzece Biebrzy, najrozleglejszy teren
nizinny w Europie na zachód od rzeki Bug, niemal nietknięty przez
cywilizację. Występuje tam wiele gatunków roślin
typowych dla Europy Północnej, i pozostałości z epoki
lodowcowej. Jeśli chodzi o faunę, w Polsce notuje się blisko 33 tysiące gatunków zwierząt, włączając w to bezkręgowce. Z kręgowców w Polsce mamy: 85 gatunków ssaków, 220 gatunków ptaków, które tu się lęgną, 8 gatunków gadów, 17 płazów i 55 ryb. Także w Polsce żyje żubr – największe europejskie zwierzę. W górach Tatrach i Bieszczadach zamieszkują potężne niedźwiedzie brunatne, zaś niebem rządzą największe: orzeł bielik i orzeł przedni, największe polskie ptaki drapieżne. Polska nazywana jest rajem, bądź królestwem bociana, jako że jest to kraj, w którym występuje najwięcej w Europie par bociana białego. Gatunku tego nie spotyka się już w Holandii, ani w Szwecji, a we Francji jest on bardzo rzadki. W Polsce lęgnie się większa część populacji europejskiej. Bociany zamieszkują cały kraj, z wyjątkiem obszarów najwyżej położonych – gór Karpat, Sudetów i Świętokrzyskich. Większość ich gniazd znajduje się w dolinach wielkich rzek: Wisły, Odry, Warty, Noteci, Pilicy, Biebrzy i Narwi.
Trzecia
część dnia – Wizyta w Muzeum Obozu Koncentracyjnego w Oświęcimiu. Była to dla nas najbardziej
poruszająca wizyta, ponieważ wszystko, co mówił nam
przewodnik przypominało okrucieństwa, których człowiek
dopuścił się na człowieku. Opiszemy krótko historię
obozu, który podczas pięciu lat wojny budził grozę wśród
mieszkańców krajów okupowanych przez nazistów. Obóz koncentracyjny w Oświęcimiu
został utworzony w 1940 roku; pierwotnie przeznaczony był dla
więźniów polskich, potem jednak został przekształcony
w obóz międzynarodowy. Już pod koniec 1939 roku w biurze dowódców
SS i policji we Wrocławiu narodził się pomysł
utworzenia obozu koncentracyjnego, który miałby za zadanie przejąć
więźniów z przepełnionych więzień na Śląsku,
które nie mogły już przyjmować nowych więźniów
z masowych aresztowań planowanych przez nazistów. W tym obozie pod
koniec 1942 roku było 20 000 ludzi. W 1941 około 3 km od
Auschwitz zbudowano kolejny obóz, który później nazwano KL
Auschwitz II-Birkenau; zajmował on obszar 175 hektarów z ponad 300
barakami, spośród których zachowały się tylko 45 z cegły
i 22 z drewna. W sierpniu 1944 liczba więźniów w tym obozie
była bliska 100 000. W obozie brakowało wody, warunki
higieniczno-sanitarne były opłakane, wszędzie pełno
było szczurów. W Brzezince naziści zbudowali większość
urządzeń przeznaczonych do eksterminacji: cztery krematoria z
komorami gazowymi, dwie prowizoryczne komory gazowe umiejscowione w
gospodarstwach rolnych, oraz doły i stosy, gdzie palono zwłoki.
W drewnianych barakach, które wcześniej służyły za
stajnie dla 52 koni, po dokonaniu niewielkich zmian umieszczono niemal
trzy tysiące więźniów. W środku tych baraków
wybudowano kominy, które miały ogrzewać wnętrze dymem,
który przez nie przepływał (temperatura wynosiła tam często
nawet 25 stopni poniżej zera). To właśnie w tym obozie
mordowano więźniów, którzy w większości właściwie
nigdy nie byli więźniami, gdyż na peronie po przyjeździe
pociągu dokonywano selekcji na nadających się do pracy i
tych, którzy nie byli do niej zdatni. Wśród tych ostatnich były
dzieci, starcy i chorzy, których kierowano wprost do komór gazowych. Więźniowie Auschwitz każdego
dnia przechodzili przez wielką bramę ozdobioną ironicznym
zdaniem: „Praca czyni wolnym”. Przyjeżdżali oni często
z miejsc oddalonych nawet o 2400 km. Tę długą trasę
pokonywali w zamkniętych wagonach towarowych, bez żadnego wyżywienia.
Stłoczeni, musieli wytrzymać podróż trwającą
7-10 dni. Dlatego kiedy wagony wreszcie otwierano, często duża
część skazańców, głównie starcy i dzieci, już
nie żyła, a pozostali byli wycieńczeni. Według zeznań
Rudolfa Hössa (dowódcy obozu), 75% deportowanych trafiała prosto
do komór gazowych. W samym tylko Auschwitz zużyto
między 20 000 a 30 000 kg gazu Cyklon B, którego używano do
zagazowywania więźniów (5-7 kg Cyklonu B może zabić
ok. 1500-2000 osób); znaleziono wiele puszek z kryształkami tego
gazu, oraz inne puste. W chwili wyzwalania obozu
znaleziono tam 7000 kg ludzkich włosów, w których badania wykazały
cyjanek (składnik Cyklonu B). Niemieckie fabryki wykorzystywały
włosy do produkcji odzieży. Można także zobaczyć
cele o powierzchni 6 metrach kwadratowych, z jednym tylko otworem
zapewniającym dostęp powietrza, gdzie zamykano około 30
osób; rano często okazywało się, że wielu z tych więźniów
umarło z powodu braku tlenu. To samo działo się w
przypadku małych cel, 60x60 cm, gdzie umieszczano 4 osoby – musiały
one stać przez całą noc, a następnego ranka były
wysyłane do pracy. Widzieliśmy również celę księdza,
który został rozstrzelany zamiast innego więźnia, ojca
rodziny (uratowany mężczyzna zmarł w 1995 roku). Na zdjęciach
widać datę przybycia do obozu i datę śmierci – z
oczywistych przyczyn w większości przypadków dat tych nie
dzieli nawet rok. W czasie działania Auschwitz zapisano 400 000 więźniów.
W Auschwitz, jak i w innych obozach, lekarze SS przeprowadzali
zbrodnicze eksperymenty na więźniach. Pawilony przy ścianie,
pod którą rozstrzeliwano więźniów miały
zaplombowane okna tak, aby nie można było widzieć ani słyszeć
masowych egzekucji, których tam dokonywano. Długo moglibyśmy opowiadać – to, co wydarzyło się w tych obozach to zbrodnia, w której człowiek stracił swą godność i człowieczeństwo, nakazujące zachowywać mu się w ludzki sposób. Miejmy przynajmniej nadzieję, że – mając w pamięci tych, którzy doświadczywszy straszliwych cierpień, oddali życie – człowiek wyciągnie właściwe wnioski z tych przerażających wydarzeń. W Zabrzu znajduje się zakład przeróbki odpadów (segregacja i recykling); zakład ten zajmuje się również resztkami organicznymi przerabiając je na kompost. W Polsce od czterech lat nie można składować ani porzucać resztek organicznych; trzeba je zawozić do kompostowni lub na specjalne wysypiska. Do tego zakładu trafia wyselekcjonowany materiał (jak dotąd niewielu ludzi właściwie segreguje domowe odpadki, jednak ich liczba znacząco rośnie). Ten wcześniej segregowany materiał w końcowym etapie przebierany jest ręcznie, tak że plastik dzielony jest w zależności od grubości i koloru, tak samo dzieje się ze szkłem. Specjalnymi maszynami miażdży się te resztki, a następnie przesyła do fabryk produkujących opakowania (jak w przypadku Coca-Coli itp.). Papier i karton traktowane są podobnie, ponieważ dzielone są według grubości, koloru lub gramatury, po czym przy pomocy pras są pakowane i wysyłane do miejsc, gdzie są przetwarzane i wracają do użytku. Materia organiczna najpierw jest rozdrabniania, a następnie podlega jednemu z dwóch procesów: wolnemu i taniemu, lub w specjalnych kontenerach jest poddawana przyspieszonej fermentacji, dzięki czemu proces przetworzenia materii organicznej w kompost, trwający zazwyczaj 4-5 miesięcy, zostaje skrócony do 4-5 dni. W wolnym procesie materia organiczna jest umieszczana na platformach, które pozwalają na pełną cyrkulację powietrza od dołu do góry, podczas gdy w przyspieszonym wpuszczane powietrze ma odpowiednia temperaturę, usuwane jest powietrze zawierające gazy powstające w procesie fermentacji; oczyszczane są zarówno powietrze, jak i woda używane podczas ochładzania powietrza, które w zamkniętym obiegu wraca następnie do kontenerów. Wyprodukowanie pięćdziesięciokilogramowego worka kompostu kosztuje 1 euro, worek ten sprzedawany w specjalistycznych sklepach kosztuje około 10 euro. Niedaleko tego zakładu znajduje się wysypisko, które jednak do niego nie należy, gdzie można zaobserwować zjawisko występujące na obrzeżach każdego dużego miasta, osoby (często dzieci) wybierające spośród odpadków rzeczy mogące się jeszcze do czegokolwiek przydać, metale, kartony, etc. Druga część dnia – wizyta w oczyszczalni ścieków w Zabrzu-Maciejowie (nie pozwolono nam tam robić zdjęć)
Dzień 11.09 – wizyta w zakładzie utylizacji odpadków szpitalnych. Zakład ten utworzono w 1996
roku, najnowocześniejszy w owym czasie ośrodek tego typu w
Polsce. Używana jest tam austriacka technologia, odpadki są
spalane. Spalanie przebiega w dwóch etapach: w pierwszym odpadki spala
się w temperaturze 900 stopni Celsjusza z niewielka ilością
tlenu; w procesie tym powstaje gaz. W drugim etapie spalanie ma miejsce
w temperaturze 1200 stopni ze sporą ilością tlenu; gaz
jest spalany (proces ten trwa dwie sekundy). Gazy są następnie
schładzane do 250 stopni, po czym są oczyszczane na mokro. Sodą
kaustyczną unieszkodliwiane są kwasy; pozostaje 10% masy w
postaci żużlu. Jest on mieszany z piaskiem i cementem, i używany
w budownictwie, jednak nie przy budowie domów, ale np. dróg lub jako
materiał ochronny na wysypiskach. Miejscowa ludność widząc,
że urządzenia spełniają normy ekologii, od początku
je akceptowała. Bardzo ciekawym aspektem tego miejsca jest, że
ciepło odzyskiwane podczas schładzania gazu używane jest
w zakładzie do jego ogrzewania, a nadwyżki wysyłane są
do pobliskiej fabryki. Transport realizowany jest w pojemnikach 1100-litrowych; te kontenery opróżniane są do urządzeń w zakładzie, a następnie dezynfekowane. W przypadku małych pojemników dzieje się inaczej, ponieważ są one hermetycznie zamknięte i spala się je w całości; w małych pojemnikach nie można umieszczać: baterii, substancji radioaktywnych, resztek fotograficznych, materiałów zawierających chlor, szkła, etc. W zakładzie tym przetwarza się 2000 ton odpadków rocznie; w regionie istnieją jeszcze dwa miejsca tego typu, jednak tutaj utylizuje się 70% odpadków szpitalnych produkowanych w regionie. Dzień 12.09. – Praca nad projektem i redagowanie dokumentu końcowego. Najważniejszym punktem tej wizyty było przygotowanie pomysłów, których realizacją zajmiemy się w pierwszym roku projektu. Nie było łatwo je wybrać spośród tylu pomysłów, jakie mamy, także pomysłów młodzieży; musieliśmy odrzucić wiele, które były już prawie opracowane. Poza tym musieliśmy też ustalić daty realizacji naszych pomysłów. Pierwsza rzecz, jaką mamy zamiar zrobić, jest przeprowadzenie ankiety wśród uczniów i ich rodziców; będzie ona dotyczyć wyjściowej znajomości poruszanych w naszym programie kwestii oraz znajomości Unii Europejskiej. Dzięki tej ankiecie będziemy także wiedzieć, na co musimy położyć szczególny nacisk w naszej pracy. Pod koniec pierwszego roku przeprowadzimy kolejną z podobnymi pytaniami, która posłuży ocenie skuteczności naszych działań. Przygotujemy ulotki, mapy badanych terenów, zwiedzimy te miejsca, zbierzemy dokumenty i zasięgniemy informacji od miejscowej ludności. Skontaktujemy się także z władzami lokalnymi, regionalnymi i wojewódzkimi, aby otrzymać informację i uzyskać wsparcie... Przygotujemy kalendarz ze zdjęciami oraz nazwami dni i miesięcy w następujących językach: galicyjskim, hiszpańskim, włoskim, polskim i angielskim. Zdjęcia poświęcone będą czterem tematom (ludzie, fauna i flora, krajobrazy naturalne oraz krajobrazy stworzone przez człowieka), każdy kraj umieści po jednym zdjęciu z każdej kategorii, w celu wybrania najlepszych zdjęć zorganizujemy konkursy fotograficzne. Najważniejszym naszym działaniem będzie przygotowanie badań miejsca zasługującego na szczególną ochronę, który jednocześnie może służyć do promocji turystyki (związanej ze środowiskiem naturalnym) w naszym miejscu zamieszkania. Włochy zajmą się korytem rzeki, z bardzo starym lasem; będą promować to miejsce, zainicjują jego ochronę oraz kompetentne, w pełni profesjonalne badanie. Galicja chce zająć się ścieżką turystyczną znajdującą się w samym Monforte, przy której znajduje się wiele bardzo ciekawych obiektów: trzy osady poceltyckie (Babela, Cornao, A Parte), 7 źródeł krystalicznie czystej wody, 4 znajdujące się w dobrym stanie młyny, bardzo piękne pofałdowania geologiczne (A Parte), Księga geologiczna z historią Monforte (As Barrioncas), 6 zapór wodnych, rzeki Cabe i Mao, miejsca wypoczynku, bogata roślinność na brzegach rzek i w ich okolicach, gdzie poprowadzona została ścieżka. Polska przygotuje badania Rezerwatu Łężczok niedaleko Raciborza, miejsca, które wyżej omówiliśmy. Badania mają na celu uzyskanie wsparcia osób cieszących się szacunkiem, następnie zorganizowana zostanie kampania, dzięki której miejsce to będzie szerzej znane, oraz złożona zostanie petycja do władz lokalnych, regionalnych i krajowych; będziemy się domagać działań, które zajmą się ochroną wiekowych dębów oraz nadaniem Łężczokowi statusu prawnego (obecnie jest to rezerwat przyrody), który umożliwi realną ochronę tego wyjątkowego miejsca. Tu konieczne może się okazać także wsparcie ze strony naszych szkół, oraz odpowiednich osób i grup z naszych krajów. Będziemy wykorzystywać miejsce na naszej stronie internetowej i w miarę możliwości umieszczać tu rezultaty naszej pracy we wszystkich trzech językach. Ze zrealizowanych pomysłów przygotowana zostanie prezentacja w Power Point, plakaty i ulotki, dzięki którym nasz projekt zostanie szerzej poznany, co ułatwi zdobywanie wsparcia, niezbędnego w dalszym rozwoju programu. Na koniec przygotujemy wystawy fotograficzne badanych terenów i materiałów przygotowanych w ciągu roku pracy. Katowice i Polska zaskoczyły
nas, ponieważ wyobrażenie jakie mamy w Hiszpanii o tym kraju
bardzo się różni od rzeczywistości, choć jednak nie
do końca, ponieważ występują problemy społeczne,
które miejmy nadzieję, że zostaną rozwiązane.
Polacy nie wierzą, że poprawa ta nastąpi wraz z wejściem
Polski do Unii Europejskiej, choć oczywiście z pewnością
prędko zobaczą konieczność zmian pewnych rozwiązań,
które są przestarzałe, nierentowne i zanieczyszczają
środowisko. Wielu nie wierzy, że to – nawet z zewnętrzną
pomocą – może się zmienić, choć mówiliśmy
im, że jakkolwiek normalny jest ten sposób myślenia, powinni
brać pod uwagę korzyści, które wynikną z naszego
projektu, którego nie będąc u bram Unii nie mogliby realizować;
opowiedzieliśmy o wielu źródłach pomocy, z których mogą
teraz korzystać, będących efektem chociażby naszego
programu, i przynajmniej młodzież wydawała się
przekonana. To przekonanie podzielają też władze oświatowe,
co widzieliśmy na przykładzie przedstawicielki Kuratorium Oświaty,
która prosiła, abyśmy uczestniczyli w programach wymian młodzieży,
dotąd praktycznie nieznanych. Miasto jest bardzo rozległe,
ale większa część usług koncentruje się w
zwartym centrum. Na przedmieściach znajdują się pozostałości
zakładów przemysłowych oraz elektrociepłownie zasilane
występującym tam w obfitości węglem kamiennym. Ruch
na głównych drogach jest intensywny, na drugorzędnych także,
z tym że są one dużo węższe. Infrastruktura
drogowa powinna w pierwszej kolejności zostać objęta
dotacjami z Unii. Oznakowania wydały nam się bardzo niedoskonałe;
trudno byłoby się po okolicach poruszać cudzoziemcom,
ponieważ polski jest dla nas bardzo trudny, a niewielu Polaków posługuje
się angielskim lub innym językiem obcym (do niedawna językiem
obowiązkowym był rosyjski, obecnie głównym językiem
obcym jest angielski, któremu poświęca się 6 godzin
tygodniowo, oprócz tego młodzież może się uczyć
dwóch innych języków). W przypadku naszej szkoły w
Katowicach, cieszącej się wysoko wykwalifikowaną kadrą,
uczniowie mogą poznawać języki: angielski, niemiecki,
francuski, włoski i hiszpański. Obecnie hiszpańskiego uczą
się dwie grupy i, jak mówili nam nauczyciele, zainteresowanie tym
językiem rośnie. To, co najbardziej nas zdziwiło
to: Filmy dubbingowane w ten sposób, że słyszysz głos
aktorów, a jeden lektor tłumaczy kwestie wszystkich osób biorących
udział w akcji. Restauracje nie mają ustalonych godzin
podawania jedzenia, Polacy jedzą kiedy są głodni, dlatego
restauracje są czynne zazwyczaj od 10.00 do 23.00. W księgarniach
ustawione są fotele – klienci często chodzą tam czytać,
często widzi się studentów wypisujących informacje z książek
lub czytających książkę czy czasopismo. Zostaliśmy bardzo pozytywnie
zaskoczeni, ponieważ wydawało nam się, że sytuacja będzie
gorsza, tymczasem Polacy są pracowici i wychodzą z kryzysu z
pomocą Unii, świadomej, że kraj o blisko 40 milionach
mieszkańców jest dobrym rynkiem, stąd pomoc z nastawieniem na
późniejsze sprzedawanie tam swoich produktów. Życzymy Polsce i Polakom wszystkiego, co najlepsze, naprawdę na to zasługują. Po siedmiu dniach w Polsce, w
czasie których poznaliśmy najważniejsze miejsca i problemy
Śląska, wróciliśmy do Monforte; lecieliśmy z
lotniska w Katowicach, małego jak zabawka w porównaniu z
lotniskiem we Frankfurcie czy Madrycie. O 10.00 wyjechaliśmy z
hotelu i po ponad dwóch godzinach we Frankfurcie przybyliśmy na
Barajas około 20.00, skąd samochodem pojechaliśmy do
Monforte. Na miejscu byliśmy o pierwszej w nocy. Bez najmniejszych wątpliwości była to bardzo udana wyprawa i choć z A Pingueli mógł pojechać tylko jeden uczeń, w czasie tego tygodnia nawiązano kontakty, które – przy dobrych chęciach obu stron – umożliwią wzajemne wizyty przedstawicieli naszych trzech krajów, jak i komunikację, która w ciągu roku będzie się toczyć głównie przez Internet.
|